I. BRAK INDYWIDUALNOŚCI.

Mamy trzy córki, w różnym wieku, ale nawet gdybyśmy mieli bliźniaczki, nie ubierałabym ich jednakowo, mimo że łatwo jest kupić dwa komplety ubranek w tym samy rozmiarze. Coraz więcej sklepów oferuje ubrania w różnych rozmiarach, czy zestawy „Mama i córka”.

Odkąd pamiętam byłam przeciwnikiem zmuszania kogokolwiek do czegokolwiek. Bardzo mnie to denerwowało, gdy ktoś mnie do czegoś zmuszał. Po co więc fundować takie przeżycia własnym dzieciom? Moja siostra jest młodsza ode mnie o 10 lat więc u nas tego tematu w ogóle nie było. Zawsze podziwiam tych rodziców, a raczej zastanawiam się jak oni to robią, że ich dzieci są ubrane jednakowo, nie protestują, są zadowolone i nasuwa się pytanie jakie metody owi rodzice stosują? Bo u nas taka opcja nigdy nie przeszła. Jeden jedyny raz dziewczyny kupiłam dziewczynom te same buty, bo akurat im się spodobały i były dostępne ich rozmiary, ale z reguły wygląda to tak, że to co podoba się jednej to już drugiej nie bardzo. Pamiętam, że w wieku szkolnym często nie było lubiane, jak koleżanki miały te same ciuchy czy buty. Dlaczego więc na siłę wkładać w ramki nasze córki? Po to żeby ładnie wyglądały w przedszkolu czy lepiej wyszły na zdjęciach? Każda z nich ma inną osobowość, charakter. Był taki czas kiedy nasza najstarsza córka bez przerwy chodziła w tiulowych spódniczkach, także zimą. Teraz na co dzień woli spodnie, więc ok, niech nosi tak jak lubi. Natomiast obserwuję rodzeństwa, które ubierane są jednakowo i zastanawiam się jak to jest możliwe. Może u nich działa to właśnie odwrotnie tak,że jedna jest zazdrosna o to co ma druga, dlatego dla załagodzenia sytuacji kupuje się po prostu to samo?:) Tylko jak długo można ciągnąć taką taktykę?

II. BRAK CZASU.

Najzwyczajniej w świecie szkoda mi czasu na namawianie, przekonywanie dziewczyn żeby włożyły to co ja bym chciała żeby ubrały. Wiem, że to nic dobrego nie przyniesie. Może mi da to chwilową satysfakcję, ale na dłuższą metę tylko niszczy nasze relacje. Przekonałam się o tym na własnej skórze, że ubierać tak ja chcę moje dzieci mogę do ok. 1,5-2 roku życia. Nasza najmłodsza córka ma w tej chwili 16 miesięcy i już od pół roku wyraźnie komunikuje, że nie będzie nosiła żadnych czapek: nie i koniec! Zdejmie, rzuci, nie włoży za żadne skarby. I ja to szanuję, bo walcząc z nią tylko bym się wygłupiła. Najzwyczajniej w świecie w okresie wiosennym chroniłam jej głowę dobrą budką w wózku, folią, ustawiałam z wiatrem, latem nie przebywałyśmy w pełnym słońcu tylko świadomie wybierałam miejsca zacienione lub takie, gdzie zawsze możemy przed palącym słońcem uciec. Teraz nadchodzi jesień i sama się zastanawiam czy przekona się do tychże czapek jak zmarznie jej głowa czy nie;P

III. OGRANICZONY WYBÓR, ALE JEDNAK WYBÓR.

Jeśli szykujemy na jakieś większe wyjście, rodzinną imprezę staram się ubrać naszą rodzinę jedynie w jakieś podobne barwy. A i to nie zawsze się udaje, bo akurat najmłodsza nie lubi danej sukienki i jej nie włoży, ta o której myślałam, że jest szafie jest akurat w praniu, a pozostałe jakie ma są w odcieniach mocnego różu (tak było podczas Komunii Świętej naszych najstarszych) No i co zrobisz? Nic nie zrobisz. Być niektórzy zarzucą mi w tym miejscu brak organizacji i nieumiejętność przewidywania pewnych zdarzeń. No tak, ale zawsze można się czymś tuż przed wyjściem pobrudzić. Trzeba to przyjąć i iść do przodu:) Z reguły daję dzieciakom jakiś wybór, np.po dwie sukienki, czy koszule. Niech czują, że mają coś do powiedzenia w tym temacie.

IV. CHCEMY BY NASZE DZIECI SZUKAŁY SWOJEGO „JA”.

Z reguły rodzice pragną, by ich dzieci jak najszybciej odszukały swoje „ja”, swoje miejsce w rodzinie i społeczeństwie. Znalazły własny sposób na wyrażenie siebie. Najszybszym sposobem na zakomunikowanie światu jakie jest nasze, kobiece samopoczucie jest właśnie strój. Dlaczego więc im tę możliwość blokować? Szczerze mówiąc sama nie wiem jakbym się czuła ubrana identycznie jak moja siostra, nawet teraz próbuję to sobie wyobrazić i czułabym się prawdopodobnie co najmniej dziwnie. Być może się mylę, może w wieku przedszkolnym postrzeganie tej sprawy przez dziecięcy umysł wygląda nieco inaczej. Jeśli przypomnę sobie siebie z okresu podstawówki, kiedy byłam jeszcze jedynaczką, pamiętam, że porównywaliśmy się, identyfikowaliśmy się poprzez swoje ulubione kolory i fasony. Jedne dziewczynki uwielbiały nosić sukienki, inne nosiły wyłącznie wygodne spodnie i to było ok. Uczyliśmy się, że każdy z nas jest inny.

V. GRANICA.

Istnieje pewna granica, którą jak już przekroczysz, przestajesz ślepo dążyć do ideału. Ja moją przekroczyłam, gdy urodziłam trzecie dziecko. Od tej pory nie jestem już perfekcjonistką. Przynajmniej nie w kwestiach wizerunkowych. Być może mamy większej ilości dzieci się ze mną zgodzą, że o ile stosunkowo łatwo jest kupić dwa komplety równych zestawów ubranek, o tyle większe ilości zdarzają się niezwykle rzadko. Już dawno odrzuciłam ten pomysł ze względów nie tylko praktycznych, ale i technicznych. Po co sobie utrudniać i tak już dosyć aktywne życie wśród gromadki małych ludzi? Miejmy dystans do siebie i do świata. Idealne obrazki niczym z journala widnieją być może na naszych zdjęciach od fotografa, a life is life jak to mówią:) Ma być schludnie i czysto, ale czy jednakowo? Niekoniecznie:)

A jak to jest u Was? Przykładacie wagę do równych strojów Waszych dzieci?

Paulina Foedke