
Pamiętacie program, który niegdyś prowadził Radosław Pazura – „Gimnastyka buzi i języka?” Ja pamiętam. Bardzo lubiłam go oglądać. Miło prowadzone oswajanie z głoskami, zajęcia logopedyczne w TV – niektóre ćwiczenia były całkiem ambitne i trudne, przynajmniej ja je tak zapamiętałam. Miło by było gdyby tego typu programy były emitowane na stałe, zawsze to jakaś dawka inspiracji, bo bajek już mamy chyba przesyt. W tym wpisie kilka słów o naszym doświadczeniu z logopedą i o tym dlaczego warto się do niego udać nawet jeśli wydaje nam się, że nasze dziecko mówi wyraźnie.

ZAWÓD:LOGOPEDA
Po przejściu terapii logopedycznej z naszym czteroletnim wówczas synkiem stwierdzam, że zawód logopedy jest mocno niedoceniany w Polsce.
Ze strony samych logopedów: ich zarobki moim zdaniem nie są adekwatne w stosunku do włożonej pracy oraz czasu, który muszą poświęcać na nieustanną naukę i dokształcanie się (wiedza z zakresu medycyny, psychologii i pedagogiki-wszystkie te działy nieustannie się rozwijają i powstają nowe badania i standardy) Przynajmniej w sektorze publicznym, nie wiem jak to się ma w prywatnych gabinetach, my korzystaliśmy akurat w ramach NZF. W konsekwencji logopedia to najchętniej obierany kierunek dodatkowy dla przedszkolanek, tak aby podnieść sobie pensję i w ten sposób godnie się utrzymywać. Sama pasja i chęci tutaj niestety mogą nie wystarczyć.
Jest też niedoceniany z punktu widzenia opieki medycznej w naszym kraju. Pomaga się dzieciom głównie takim, których problemy z komunikacją są naprawdę poważne, których dosłownie w wieku 4-5 lat nie można zrozumieć, a moim zdaniem diagnoza i opieka logopedyczna powinna przysługiwać wszystkim dzieciom, bo praca z logopedą jak się przekonacie w tym artykule to nie tylko nauka wymowy głosek, ale usprawnianie całej percepcji wzrokowo-umysłowej. Jeśli my rodzice sami o to nie zadbamy, nie przyłożymy do tego odpowiedniej wagi to nie mamy co liczyć na publiczną opiekę.
Jest też niedoceniany przez samych rodziców, którzy w dużej mierze nie rozumieją, że same zajęcia to jest takie inspiratorium, a efekty terapii jakie osiągnie nasze dziecko zależy w głównej mierze od nas-rodziców. Okrutnym wydaje mi się negatywne ocenianie logopedy na podstawie postępów naszych dzieci, kiedy to często my sami nie potrafimy się uderzyć w pierś i przyznać, że nie umiemy zachęcić do pracy naszych dzieci.
I. Jak trafiliśmy do logopedy.
Dwoje naszych najstarszych dzieci urodziło się z krótkim wędzidełkiem podjęzykowym. Codzienne funkcjonowanie jako noworodków i niemowląt, czynności takie jak ssanie, połykanie nie przynosiło im trudności jednak w szpitalu poradzono nam żeby zgłosić się do laryngologa. Ów laryngolog, swoją drogą świetny specjalista, zarekomendował nam ewentualny zabieg w okolicach ukończenia roku. Tak też zrobiliśmy. Zabieg był krótki, ale to jednak zawsze jakaś ingerencja w organizm. Następne zalecenie było takie, że żeby wspierać prawidłowy rozwój mowy po tym zabiegu zgłosić się w okolicach 4 roku życia dziecka do logopedy. Dostaliśmy skierowanie od lekarza pediatry i zapisaliśmy się z naszym najstarszym na pierwszą wizytę.
Co było dalej przeczytacie poniżej:
Rozpoczęła się nasza przygoda z terapią logopedyczną. Choć Franek wydawało mi się nie miał jakiś problemów z mową to po wstępnej diagnozie okazało się, że ma sporo rzeczy do wyuczenia i plan terapii rozpisany blisko na rok. Ja jako zaangażowana mama naszego pierworodnego bardzo się tym przejęłam i postanowiłam zrobić wszystko żeby jak najlepiej całą terapię przejść i przepracować. Jeździliśmy na zajęcia raz w tygodniu po przedszkolu razem z naszą trzyletnią córką i trzecią już wówczas w brzuchu. Z początku przyglądałyśmy się zadaniom wykonywanym z czteroletnim wówczas Frankiem przez logopedę, by móc je odtworzyć w domu, a z czasem czekałyśmy tylko na korytarzu dalsze instrukcje dostając do domu.
Cztery lata to dobry wiek, żeby ewentualną terapię rozpocząć. Najwięcej z jej dobrodziejstw skorzystał nasz najstarszy syn. Kiedy młodsza skończyła 4 lata na dojazdy indywidualne zajęcia z niemowlakiem już nie wystarczyło mi sił. Starałam się za to przemycić jak najwięcej z tego czego nauczyłam się od pani Mirki-i ćwiczyłyśmy razem w domu. Jednak wiecie jak to jest: często lepiej nauczy obca osoba, dzieci są bardziej skupione i chętniej wykonują ćwiczenia. Myślę, że do dnia dzisiejszego mogłoby być lepiej z wymową u naszej najstarszej, ale dotychczas żadne przedszkole nie zakwalifikowało naszej Aurelki na zajęcia logopedyczne – bo zbyt wyraźnie mówi, a mnie zabrakło zapału i pomocy opiekunki żeby dodatkowo dojeżdżać. Póki co cały czas mam nadzieję, że nie wszystko stracone i nim nadejdzie szkoła – za rok – uda nam się pod opiekę logopedy trafić, bo ćwiczenia w domu ze mną chyba nigdy nie zastąpią terapii z prawdziwego zdarzenia.
5 POWODÓW DLA KTÓRYCH WARTO UDAĆ SIĘ Z DZIECKIEM DO LOGOPEDY
1. INDYWIDUALNE PODEJŚCIE DO DZIECKA-TERAPIA SZYTA NA MIARĘ PRZEZ PROFESJONALISTĘ. Logopeda posiada wykształcenie pedagogiczne, a co za tym idzie ma swoje sposoby żeby zachęcić nasze dziecko do współpracy. Nawet jeśli wydaje nam się, że nasz maluch jest nieśmiały, skryty, nie da rady, a gdzie żeby jeszcze wykonywał jakieś ćwiczenia?! – spokojnie, z doświadczenia wiem, że na nawet najbardziej cichą myszkę logopeda znajdzie swój sposób. Poświęca sto procent swojej uwagi i skupia się na komunikacji z naszym dzieckiem. To się bardzo dzieciom podoba, taka rozmowa zawsze wręcz w cztery oczy, niesamowite skupienie i obserwacja zrobiły wrażenie na Byłam w szoku ile informacji można było wyciągnąć po dwóch spotkaniach – praktycznie cały szereg wad do skorygowania, gdzie my jako laicy nie wiemy, że takie zaburzenia w ogóle istnieją, a skądże by znowu, żeby nasz maluch takie miał! Terapia zawsze jest dobierana i szyta na miarę możliwości naszego dziecka. Taktyka naszej pani logopedy była następująca: zaczynaliśmy dosyć ambitnie, żeby nie tracąc czasu określić poziom na jakim dana zabawa może zostać wykonana. Jeśli coś było za trudne, wykonywaliśmy wersję łatwiejszą, ale zawsze tak żeby zaangażować młody umysł do pracy. Ćwiczenia, gry proste, przyjemne i dla zabawy były wykonywane zawsze na końcu w ramach „nagrody” za pracę. To było dobre posunięcie, bo ze świadomością miłej zabawy na końcu, przez całe zajęcia była motywacja do wytężonej pracy. Do każdego dziecka logopeda indywidualnie dobiera metody pracy. Musi nawiązać się nić porozumienia, gdy ona już powstanie to wtedy można ruszać z pracą pełną parą.
2. TERAPIA W FORMIE ZABAWY. Niektórym rodzicom wydaje się, że takie zajęcia są bezcelowe – i tak dziecko chodzi się tam tylko bawić, przecież bawi się cały dzień! Mogłoby się czegoś tam pouczyć! Nic bardziej mylnego. Akurat jeśli chodzi o terapię dzieci to chyba jedyna skuteczna metoda to zabawa. Wtedy dziecko najbardziej się angażuje, gdy ma jakieś nowe ciekawe zadanie do wykonania. Układankę, wierszyk do nauczenia, wyliczankę. Zabaw logopedycznych jest całe mnóstwo, cały szkopuł polega na tym żeby wiedzieć które wybrać pod problemy dziecka. Tak, aby terapia była skuteczna, ale i jednocześnie przyjemna. Pamiętajmy, że dopamina, która wydziela się, gdy przeżywamy coś przyjemnego sprawia, że zajęcia będą się umysłowi dziecka kojarzyły zawsze pozytywnie. A to co pozytywne i przyjemne nasz umysł bardzo lubi – naturalnie unika zagrożenia i niebezpieczeństwa. W interesie logopedy jest sprawić, żeby zajęcia kojarzone były zawsze jako coś przyjemnego, wtedy jest naturalna motywacja i chęć w uczestniczeniu w nich.
3. PEWNOŚĆ SIEBIE JAKĄ DAJE SWOBODNE, WYRAŹNE WYPOWIADANIE SIĘ – BEZCENNA. Niech zgłosi się ten z rodziców kto nie chce żeby jego dzieci zyskały poczucie pewności siebie! Jasne, że ta pewność siebie może być podkopana przez rówieśników z innych powodów takich jak na przykład wygląd. Ale dziecko, które sepleni w pierwszej klasie, czy ma inne problemy w wymową już na samym starcie ma po górkę, będzie unikało wypowiedzi na forum klasy. Mało który siedmio-, ośmiolatek nie przejmie się okrutnymi komentarzami kolegów. Jeśli tylko możemy temu zaradzić i pomóc na starcie naszym pociechom – dlaczego tego nie zrobić? Wiadomo, że zasób słownictwa cały czas się kształtuje, wszystko zależy od tego czy czytamy z dzieckiem i ile, ale fakt, że potrafi się ono swobodnie komunikować i jest zrozumiane przez otoczenie z pewnością pomaga budować dziecięcą pewność siebie.
4. UMIEJĘTNOŚCI ZDOBYTE U LOGOPEDY ZOSTAJĄ Z DZIECKIEM NA CAŁE ŻYCIE. Szczególnie jeśli chodzi o wymowę głosek. To tak jak z jazdą na rowerze – to czego się nauczył już z nim zostało. U logopedy też podjęliśmy pierwsze próby nauki liter i czytania. Nie umiał czytać płynnie w wieku pięciu lat, a i takie dzieci są, ale za to solidnie nauczył się liter i myślę że w dużej mierze właśnie dzięki temu potrafi czytać polecenia i krótkie fragmenty tekstu. Jest cały szereg takich podstawowych umiejętności, których nauczy logopeda, a rodzic często nie zauważy jak na przykład czytanie od lewej do prawej, od góry do dołu, oglądanie obrazków we właściwej kolejności, pisanie, umiejętności motoryczne, grafomotoryczne u starszych dzieci: wszystko to co niszczą w umyśle dziecka ekrany,a co jest potrzebne do nauki w szkole, prawidłowe operacje myślowe, opowiadanie historyjek po kolei, pamięć, koncentracja. To tutaj ma swój początek ta strona rozwoju naszego dziecka, o której być może wiedzieliśmy, ale nie do końca wiemy jak ja wspierać. Tutaj otrzymamy praktyczne wskazówki i propozycje zabaw, które warto kontynuować po zakończonej terapii.
5. OGÓLNY ROZWÓJ DZIECKA – ROZWÓJ MOWY, PERCEPCJI WZROKOWEJ, SŁUCHOWEJ, UMYSŁOWEJ ORAZ GRY I ZABAWY KTÓRE TOWARZYSZĄ NAM DO DZIŚ!
Mówi się, że dzieciaki w wieku przedszkolnym i szkolnym chłoną wszystko jak gąbka. I to jest prawda, uczą się błyskawicznie. Dlatego warto karmić ten młody umysł tym co dla niego zdrowe i pożyteczne. Wszyscy zauważyli znaczną poprawę u Franka – po skończonej terapii potrafił wymawiać wszystkie głoski występujące w naszym języku, nauczył się skupiać na wykonywanym zadaniu, dokładnie słuchać poleceń, stosować się do zasad jakie panują w danym miejscu. Nastąpiła zauważalna poprawa. Choć zajęcia były stosunkowo krótkie (30-40 minut) to niesamowicie pouczające – warte poświęcenia czasu, uwagi i z pewnością stawki godzinowej w prywatnym gabinecie. To logopeda ukierunkował naszą czujność na aspekty, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Do dziś korzystamy z tej wiedzy – pomaga nam ona w wychowywaniu kolejnych dzieci, staramy się uczyć na własnych błędach. Do dziś korzystam z segregatora Franka i przerabiamy sobie z dziewczynami wierszyki i ćwiczenia, które nam zostały. Szukamy nowych. Franek nauczył się grać w szachy, lubi matematykę ( myślę, że w dużej mierze dzięki zadaniom wykonywanym i zadawanym na zajęciach), a ja nauczyłam się jak wspomagać rozwój lewej półkuli mózgu (układanki lewopółkulowe, gry logiczne, zagadki).




Ten wpis miał na celu zainspirować Was do tego, by warto poświęcić swoje zasoby czasu, energii oraz pieniędzy na zajęcia logopedyczne. Mam nadzieję, że mi się to udało – napiszcie w komentarzach czy macie podobne doświadczenia do moich.
Paulina Foedke