Koniec końców ziarenko zostało zasiane i powolutku sobie kiełkowało. W międzyczasie słuchałam różnych audycji na ten temat, przeglądałam Internet, by znaleźć więcej informacji. Mieszkając pod Poznaniem, a później w samym Poznaniu byliśmy praktycznie zdecydowani, żeby chociaż spróbować. Jednak w 2018 roku przeprowadziliśmy się na teren diecezji gnieźnieńskiej, 40km od Poznania co nieco utrudniło nam realizację naszych zamierzeń. Po rozeznaniu możliwych kroków czyli takich, które były z zasięgu naszych możliwości logistycznych, przygotowania rozpoczęliśmy na terenie diecezji poznańskiej, 20km od domu, co było pewnym wyzwaniem dla mnie (dojazdy z czwórką dzieci, w tym z jednym półrocznym), ale udawało nam się. Dzieci chętnie uczestniczyły w cotygodniowych przygotowaniach. Później zaskoczył nas pandemia koronawirusa, choć nie wiadomo było czy Komunia się w ogóle odbędzie i kiedy kontynuowaliśmy przygotowania spotykając się on-line.
Okazało się, że dzięki uprzejmości księdza proboszcza w parafii przygotowań będziemy mogli uczestniczyć w indywidualnej mszy pierwszokomunijnej. Uszczęśliwieni tym faktem wytrwaliśmy do końca przygotowań, pierwszej spowiedzi świętej, aż doczekaliśmy umówionej daty: 28.06.2020r.
Ceremonia była rzeczywiście wyjątkowa i zapewne taka już się nie powtórzy. Choć stresu i niewiadomych było całkiem sporo to pozytywny skutek pandemii przerósł nasze najśmielsze oczekiwania i ten dzień z pewnością zapamiętamy jako niezwykle wyjątkowy.


I. STRES.
Wiem, że wielu z Was twierdzi, że to jak przygotujemy dzieci do przyjęcia I Komunii Świętej zależy głównie od rodziców. A i owszem, tutaj jak najbardziej się zgodzę. Sama jestem tego przykładem. Rodzice wpajali mi co tak naprawdę jest najważniejsze w tym sakramencie, katecheci uczyli modlitw i tego, że mamy myśleć o Jezusie podczas Mszy św. Jednak mimo ich usilnych starań pamiętam, że byłam bardzo zestresowana. Czym? A właśnie tym żeby równo i prosto stać, żeby w odpowiednim momencie wyjść z ławki, równym krokiem podejść do ołtarza. Mówcie co chcecie, ale cała ta komunijna oprawa przy ilości dzieci kilkadziesiąt jest nie lada wyzwaniem, uciszanie, podpowiadanie, nauka wierszyków na pamięć, kwiaty. Owszem radość była, ale okraszona niemałym stresem. W głębi serca marzyłam, żeby naszym dzieciom tego oszczędzić.
II. PROSTOTA I SKROMNOŚĆ.
Drugą rzeczą, która mnie jako młodą osobę, a później mamę zawsze niesamowicie uderzała była cała oprawa uroczystości komunijnej. Pamiętam piękne suknie u moich koleżanek, wizyty u fryzjerów, makijaż, sale bankietowe jakimi się chwalono, uderzało mnie podejście na zasadzie „postaw się, a zastaw się”, swoisty wyścig szczurów między rodzicami, kto wyprawi lepsze przyjęcie, u kogo będzie jakieś komunijne „łał”. Tego też wolałam uniknąć, zresztą takie samo zdanie ma mój mąż. Cały ten komunijny blichtr i prezenty przysłania prawdziwą istotę wydarzenia. O, temat prezentów to też temat rzeka. Bez względu na to w jakim wieku posłalibyśmy nasze dzieci do I Komunii Świętej, wiedzieliśmy, że uroczystość będzie domowa i skromna, taka jakie my mieliśmy. Jednakowoż pragnę podkreślić, że w młodszym wieku jest jest jednak łatwiej nie ulegać presji otoczenia. W wieku szkolnym dzieci mimowolnie wchodzą w etap porównywania się z rówieśnikami. Owszem byłaby to świetna okazja do nauki, że każdy z nas jest inny i różnimy się od siebie, nie możemy mieć tego co inni i tak jak inni wyglądać, sądzę jednak, że takich okazji będziemy mieli jeszcze mnóstwo. Prezentów nasze dzieci dostały dużo, uważam, że dużo za dużo, ale plus tego jest taki, że za bardzo nie mają z kim się porównać, a choć ciekawość pchnęła ich by zaglądać w prezentowe torebki już podczas przyjęcia to i tak ten temat pozostał jedynie miłym dodatkiem.
III. DZIECIĘCA WIARA.
Wielu ludzi pyta: „A nie za małe te dzieci?” „Czy one w ogóle coś rozumieją?” Otóż, żeby wierzyć nie trzeba rozumieć. Cały paradoks polega na tym, że dziecięca wiara jest nieraz silniejsza niż nasza, ludzi dorosłych. To my z wiekiem zaczynami poddawać wiele prawd wiary pod wątpliwość, analizujemy, próbujemy zrozumieć, właśnie próbujemy zrozumieć coś, czego ludzki rozum pojąć nie zdoła. Do tego potrzebna jest wiara. Dziecięca wiara nie zadaje pytań, przyjmuje to co jest napisane w Biblii, bierze to właśnie „na wiarę”.
Z Ewangelii wg św. Marka:
Mk 10,13-16 | |
13 Przyprowadzano do Niego dzieci, aby je dotknął. Uczniowie zaczęli je strofować. 14 Gdy Jezus to zauważył, oburzył się i rzekł im: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, nie zabraniajcie im, bo do takich należy królestwo Boże. 15 O tak, oświadczam wam: kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, nie wejdzie do niego”. 16 Potem obejmował je ramieniem i błogosławił, kładąc na nie ręce. |
IV. PRAWDZIWA ISTOTA EUCHARYSTII.
Wczesna Komunia Święta z pewnością pomaga przyjąć sakrament w odpowiedniej atmosferze. Tak, by ukierunkować całe wydarzenie na to co najważniejsze: spotkanie z Chrystusem w Eucharystii. Oczywiście, że strój jest ważny, aby ten moment podkreślić, jednak to nie wygląd, ani równy marsz wiedzie prym. Pani prowadząca przygotowania oraz ksiądz udzielający sakramentu bardzo podkreślali, by nie stresować dzieci, ani siebie nawzajem, tylko w spokoju i skupieniu przystąpić do sakramentu.
V. PRZYGOTOWANIA.
Mówiono, że przygotowania są niesamowitym czasem dla całej rodziny i tak rzeczywiście było. Choć wyobrażałam je sobie nieco inaczej, bardziej surowo formułki, modlitwy na pamięć: trochę tak jak zapamiętałam z dzieciństwa to byłam pozytywnie zaskoczona w szczególności tym, jak ciekawie i dostępnie nawet dla najmłodszych dzieci były prezentowane zagadnienia. To, że byliśmy czynnie jako rodzice zaangażowani w cały proces, rozmawialiśmy z dziećmi na zadany temat, modlili się z nimi. I tak rzeczywiście łatwiej jest jak rodzina już wcześniej się modli wieczorem razem, ale też jest to świetna okazja żeby się tego nauczyć, pamiętać. Często dzieci same o tym przypominają. To niesamowity czas dla rodziców i całej rodziny.
Jeśli macie podobne lub inne pozytywne doświadczenia związane z I Komunią Świętą to zapraszam do komentowania.
Paulina Foedke