
Małżeństwo to praca nad związkiem, dbanie o siebie nawzajem o naszą relację i o ciepłe uczucia. To projekt, w którym postanowiliśmy wziąć udział blisko 8 lat temu zapraszając do naszego małżeństwa Boga. Musieliśmy wiele rzeczy zrozumieć i do wielu dojrzeć.
Z początku do randkowania nie przykładaliśmy wielkiej wagi, wystarczały nam wspólne wieczory, krótkie spacery. Cieszyliśmy się tym, że po prostu razem mieszkamy. Z biegiem czasu, szczególnie ja zaczęłam dostrzegać jak ważny jest ten czas tylko dla nas. Bez telefonu, bez rozproszeń. Czas, kiedy możemy porozmawiać, pobyć ze sobą. W tym wpisie krótko o tym co PRAKTYKUJEMY, aby dbać o naszą małżeńską relację.
I. Modlitwa małżeńska.
To jest moc. Choć nie codziennie nam się udaje to dążymy do tego, żeby stała się nawykiem. Nie ma nic bardziej łączącego małżonków niż wspólne zgięcie kolan przed Bogiem i rozmowa z Nim. Z tego płynie właśnie łaska, którą otrzymaliśmy udzielając sobie sakramentu małżeństwa i otrzymujemy nadal.
II. Randki.
Na miarę naszych możliwości staramy się organizować wspólne randki. Czasami uda nam się gdzieś wyjść samemu, chociaż na spacer, ale wystarcza nam wspólna kolacja, film, miły wieczór.
III. Małe niespodzianki.
Miłe słowo, np. SMS w ciągu dnia, czy karteczka z serduszkiem zapakowana razem z drugim śniadaniem, czekolada w prezencie bez okazji, czasem kwiatki to takie miłe drobne gesty, dzięki którym miło się uśmiechamy myśląc o sobie.
IV. Dbamy o czas tylko dla tej drugiej strony.
To też jest przejaw troski, dbanie o to, aby mąż odpoczął w niedzielę, czy miał tylko 2 godz. wyłącznie dla siebie. To samo w drugą stronę, ja ten czas dla siebie mam ostatnio wcześnie rano. Mogę wyjść sama na spacer, pójść do sklepu czy poczytać. Pozwala nam to naładować baterie i pobyć z samym sobą, co przy czwórce dzieci jest niezwykle cenne.
V. Myślimy i mówimy o sobie dobrze.
W tym punkcie akurat lepszy jest mój mąż. On mam wrażenie, że ma w sobie taki spokój i taki szacunek do mnie, że nawet skrajne emocje nie popchną go do powiedzenia o mnie czy do mnie obraźliwych sformułowań. Mi się to niestety rzadko, ale jednak zdarza, w zaciszu domowym, szczególnie wtedy, kiedy jestem przemęczona i zdenerwowana. Na szczęście zdarza mi się to coraz rzadziej. Mówimy o sobie dobrze, szczególnie w towarzystwie. Któż nie poczuje się doceniony, gdy zostaniemy publicznie pochwaleni? To bardzo miłe, często niewiele kosztuje od nas wysiłku, a potrafi zdziałać cuda.
VI. Okazujemy sobie czułość.
Codzienne drobne gesty, które są dla nas jak powietrze. Nie wyobrażam sobie dnia żeby nie przytulić się do męża czy go pocałować. Takie dni praktycznie nam się nie zdarzają, i oby tak zostało;) Wiem, że mężczyźni może nie potrzebują takich czułości aż tak bardzo jak my kobiety, ale dla mnie jest to niezwykle cenne. Już nawet nasze dziewczynki podpatrując nas, rano biegną ze mną, by pożegnać tatę i dać mu buziaka, a po powrocie tulą się do niego.
VII. Jesteśmy przyjaciółmi.
Mogę śmiało powiedzieć, że to mój mąż jest dla mnie ze wszystkich ludzi najlepszym przyjacielem. Myślę, że on może powiedzieć to samo. Wiemy o sobie wszytko, cały czas uczymy się siebie nawzajem i wspieramy w różnych życiowych trudnościach.
VIII. Jesteśmy dla siebie mili.
W tym również o wiele lepszy jest nadal mój mąż. Bycie miłym i uprzejmym na co dzień nadaje atmosferę w domu. Taka jaka jest temperatura uczuć między nami, taka atmosfera siłą rzeczy panuje w domu. Jeśli któreś z nas jest naprawdę zmęczone, to lepiej się położyć i odpocząć niż zaczynać marudzić, co czasami zdarza się właśnie mnie. Z rzadka, ale średnio raz w tygodniu zdarza się, że ze zmęczenia zaczynam marudzić na wszystkich, na męża i dzieci.
IX. Jesteśmy ze sobą szczerzy i niczego nie ukrywamy.
Myślę, że to absolutna podstawa każdego małżeństwa. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Dziwi mnie podejście niektórych małżonków, szczególnie ze starszego pokolenia, żeby ukrywać jakieś istotne fakty czy zdarzenia przed drugą stroną.
X. Tworzymy wspólny front względem innych osób,w tym naszych dzieci.
Kiedyś nie było to dla mnie takie oczywiste. Wydawało mi się, że ja wiem lepiej, bo dzieci malutkie, i tak spędzają ze mną większość czasu. Na szczęście szybko się przekonałam, że to ślepy zaułek. Wszelkie ustalenia i poważniejsze rozmowy z dziećmi czekają na konsultację również z drugą stroną i dopiero gdy dojdziemy do porozumienia wówczas rozmawiamy z dziećmi. To bardzo poprawiło relacje między nami, a dziećmi. Unikamy dzięki temu całej masy konfliktów.
A jakie są Wasze sposoby na budowanie relacji małżeńskiej?